O MNIE

 

„Krótka historia o mnie”

Był u mnie w życiu taki czas, kiedy mogłam żyć jak każda inna dziewczyna w moim wieku – szczęśliwa, zawsze uśmiechnięta, z głową pełną pomysłów i planami na życie. Rodzina i przyjaciele wspierali mnie we wszystkim co robiłam. Ja odwdzięczałam się im uśmiechem – byłam „duszą towarzystwa”. Spotkania ze przyjaciółmi, kino, prywatki, książki, wycieczki i dobra muzyka. To wszystko wypełniało mi dni w życiu codziennym. Rodzice byli ze mnie dumni.

Satysfakcję przynosiła mi nauka na kierunku Socjologia Zachowań Ludzkich w Wyższej Szkole Humanistycznej w Szczecinie. Spełniłam się także pracując w prywatnej firmie w Goleniowie. Dzięki pracy mogłam poszerzać swoje horyzonty i ciągle się rozwijać.
28 sierpnia 2008 r. mając 22 lata straciłam wszystko! W tym dniu moje plany legły w gruzach. Niezapomniana środa zaczęła się jak każdy inny dzień tygodnia. Pobudka, śniadanie, wyjście do pracy i związane z nią emocje. Środowe popołudnie nie zapowiadało nadchodzącego dramatu.

Zaczęło się po powrocie z pracy. Na męczący ból głowy miała pomóc tabletka i kilka godzin snu. Poprawa jednak nie przyszła. Późnym wieczorem było jeszcze gorzej. Ból się nasilił, ręce zrobiły się ciężkie i pojawiły się pierwsze problemy z oddychaniem.
W nocy trafiłam na pogotowie. Tam straciłam oddech i przytomność. Po akcji reanimacyjnej lekarze przewieźli mnie na Oddział Ratunkowy szczecińskiego szpitala przy ul. Arkońskiej.

Przez dwa tygodnie przebywałam w śpiączce farmakologicznej. W tym czasie lekarze wykonali mi podstawowe badania diagnostyczne – punkcję rdzenia kręgowego, tomografię komputerową i rezonans magnetyczny.
Wyrok zapadł po przebudzeniu. Zachorowałam na „poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego”. Diagnoza zszokowała mnie i moją rodzinę. Jak dalej żyć? Co będzie dalej? Ja i moi bliscy nie mogliśmy uwolnić się od tych pytań.

Na walkę z porażeniem czterokończynowym i brakiem własnego oddechu zostałam pozostawiona sama sobie. Nie ma lekarstwa, które mogłoby mi pomóc.
Przebyłam długą drogę po szpitalach, przez 10 miesięcy domem moim był OIOM(Szczecin, Goleniów) później Instytut Neurologiczny w Warszawie. W grudniu 2009 r. wróciłam do domu. Od samego początku dzięki wsparciu rodziny mam dużą motywację do powrotu do zdrowia.

Na dzień dzisiejszy jest poprawa bo samodzielnie oddycham bez respiratora, siedzę na wózku, poruszać lewą ręką, jestem dumna że mogę sama zjeść i nawet napisać kilka słów. Wywalczyłam to wszystko intensywną i regularną rehabilitacją.
W dalszym ciągu nie jestem zdolna do samodzielnej egzystencji, potrzebuję całodobowej pomocy osób trzecich (mama zajmuje się moją opieką 24h na dobę a tata jest na rencie po wylewie krwotocznym).

Jedynie bardzo kosztowna rehabilitacja, to szanse na powrót do zdrowia.
Dzięki wsparciu, ciągle pomagającej mi rodzinny przybywa mi motywacji do walki. Nie poddaję się i ćwiczę, żeby poprawić swój stan zdrowia. Mam wiarę, że przyszłość przyniesie lepsze dni i każdego dnia staram się myśleć pozytywnie.

Poniżej znajduje się artykuł o mnie z dnia 19 stycznia 2018 z gazety Dziennik Nowogardzki.

Komentarze są wyłączone.