WITAM MOICH ZNAJOMYCH !

WITAM MOICH ZNAJOMYCH.

Od ostatniego mojego wpisu minęło kilka długich tygodni.
W tym czasie na przełomie sierpnia-września byłam na turnusie w Bornem Sulinowie – było tam bardzo dobrze: opieka i rehabilitacja na wysokim poziomie 🙂

W miesiącu sierpniu w Krzemiennej odbył się zlot motocyklistów,którzy zorganizowali aukcje z przeznaczeniem na moją rehabilitację.
Podczas „RZEPOWISKA”poznałam nowych znajomych,którzy też zmagają się z chorobą a zwłaszcza Pana Roberta Rogowiec z Rodzinką.W TVP Szczecin został wyemitowany reportaż o mnie i imprezie motocyklistów.

Dzięki pomocy i wsparciu osób,które mi pomagają wyjadę na próbny dwutygodniowy turnus do miejscowości Chłopy k/Mielna /m-c XI/.

W dalszym ciągu przebywając w domu potrzebuję pomocy osób drugich – bardzo pomocna w tych sprawach jest Pani Bożenka. W codziennych zajęciach rehabilitacyjnych (w domu) współpracuje ze mną niestrudzona i wyrozumiała Pani Nina oraz Monika.
Każdy mój dzień jest wypełniony ciężką pracą zwiazaną z wysiłkiem, aczkolwiek wiem, że mój trud i ból związany z ćwiczeniami nie idzie na marne.
Sama jestem z siebie bardzo zadowolona.Staram się myśleć pozytywnie – złe myśli oddalam od siebie bo jestem osobą młodą, która ma wiele marzeń do zrealizowania i życia przed sobą.
  Zródłem do mojej motywacji jest przyjazń i wiara płynąca z serca moich przyjaciół i kochającej rodziny oraz dobrych osób których znam i nieznam.

                Pozdrawiam serdecznie wszystkich znajomych, którzy pamiętają o mnie i trzymają za mnie kciuki !

                                                 PAULA
 

Pozdrawiam wszystkich!

Pozdrawiam wszystkich!

Po przerwie od mojego ostatniego wpisu chcę przedstawić co robiłam przez ten czas. Dzięki zaangażowaniu moich rodziców w marcu skorzystałam z usług oddziału rehabilitacyjnego Szpitala Uniwersyteckiego im. dr.  Antoniego Jurasza w Bydgoszczy. Po powrocie do domu korzystam w dalszym ciągu z pomocy osób drugich: cioci Basi, Pani Bożenki oraz rehabilitantek Pani Niny i Moniki. Są to wspaniali ludzie oddani mojej osobie bez których bym sobie nie poradziła. Dzięki tym osobom łatwiej jest mi się zmagać z trudnościami przychodzącymi każdego dnia. Trudnościami fizycznymi są: kąpiel, ubieranie, pomoc w posiłkach oraz wiele innych czynności które wykonuje osoba sprawna.  Codzienne zajęcia rehabilitacyjne, które wykonuję w domu sprawiają mi wielki ból i cierpienie lecz wiem, że muszę podołać z tą trudną pracą – duże wsparcie psychiczne mam ze strony swoich Pań rehabilitantek. Moją motywacją do ćwiczeń jest wiara w to, że w przyszłości będę sprawniejsza i mniej uzależniona od osób drugich.

W maju przebywałam w ośrodku rehabilitacyjnym w Stargardzie Szczecińskim. Od początku czerwca przebywam w domu oczekując na kolejny turnus rehabilitacyjny. Bardzo pragnę wyjechać na turnus rehabilitacyjny do miejscowości Chłopy k/ Mielna ale to jest tylko chyba moje marzenie, gdyż pobyt na takim turnusie kosztuje 13 tysięcy zł.

 

Dziękuję wszystkim osobom którzy przekazali 1% podatku na moje konto rehabilitacyjne oraz wszystkim tym którzy wspierają i pomagają w inny sposób.

 

Witam ponownie Moi Kochani!

Dalszy ciąg mojej walki z chorobą…

 Po piętnastu długich miesiącach od zachorowania – w przeddzień moich urodzin -przyjechałam do domu rodzinnego opuszczając mury szpitalne. Były to bardzo wzruszające chwile na które z utęsknieniem czekałam.

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim ludziom za płynącą z serca bezinteresowną pomoc tym, którzy w różny sposób pomogli mi skorzystać z dotychczasowej rehabilitacji jak
i w zakupie sprzętu rehabilitacyjnego.

Dzięki wszystkim tym ludziom, którzy przekazali 1% podatku, moi rodzice mogli zakupić dla mnie łóżko rehabilitacyjne, materac przeciwodleżynowy oraz stół do pionizacji.

Dziękuję wszystkim darczyńcom, którzy dokonali dobrowolnych wpłat na moje konto! Dzięki Nim mogłam wyjechać z goleniowskiego OIOM do Warszawy do prywatnego ośrodka (był to jedyny ośrodek rehabilitacyjny), który przyjął mnie z respiratorem. Na OIOM w Goleniowie przebywałam 2,5 miesiąca,  z diagnozą „prawdopodobnie brak funkcji przeponowej.”

Oddane serca i pomocną dłoń podała mi Pani Burmistrz oraz pozostali mieszkańcy gminy, z której pochodzę. W marcu na Hali Sportowej odbyło się ”wielkie granie” a podczas dożynek gminnych w Dobropolu przeprowadzono loterię fantową. Gorąco dziękuję też wiernym z Parafii Dobrej, Nowogardu i Goleniowa, dzieciom szkolnym i młodzieży gimnazjalnej za wspaniałe kartki i dary. 

Dziękuję organizatorom Turnieju Piłki Siatkowej „SET”, Klubom Sportowym oraz tym osobom ,którzy uczestniczyli w aukcji 18 grudnia 2009r.

Dotychczasowa pomoc finansowa, która pomogła mi wyjechać z goleniowskiego OIOM, trudna walka i nadzieja o poprawę mojej sprawności fizycznej i psychicznej opłaciła się: pobyt w stołecznym ośrodku rehabilitacyjnym pomógł mi. Okazało się, że moja przepona jest sprawna, pozbyłam się respiratora i zaczęłam samodzielnie oddychać, dzięki temu mogłam pojechać do Warszawskiego Instytutu Neurologii.

Tam wykonano mi wiele badań, przeszłam poważną operację. Następnie przeniesiono mnie na oddział rehabilitacyjny. Rehabilitacja sprawiła, że poruszam lewą ręką, mogę też siedzieć na wózku. Po skończonym pobycie w Warszawie pojechałam do 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy.

Pomimo rehabilitacji i poprawy stanu zdrowia potrzebuję całodobowej pomocy najbliższych. Bardzo cierpię i w dalszym ciągu szukam pomocy. Marzę aby rodzice mogli zakupić mi rotor, który znacznie ułatwi moją rehabilitację oraz zmniejszy męczącą mnie spastykę. Korzystam z usług rehabilitacyjnych wspaniałej Pani Niny z Dobrej.

To jednak jeszcze za mało dlatego szukam ośrodka, który przyjmie mnie na turnus rehabilitacyjny.

                                                                                        Pozdrawiam, Paulina


1% podatku  w druku PIT za 2009!   

POLSKIE TOWARZYSTWO WALKI Z KALECTWEM

Nr. KRS 0000120774 Z dopiskiem: „Dla Pauliny  Skrzyniarz”. 

lub

Dobrowolne wpłaty na konto   

Paulina Skrzyniarz

77 9375 0002 0000 1247 3000 0010



„I tak warto żyć!”

  

„I tak warto żyć!”

Nazywam się Paulina Skrzyniarz i od 23 lat mieszkam w Dobrej Nowogardzkiej. Był taki czas, kiedy mogłam żyć jak każda inna dziewczyna w moim wieku – szczęśliwa, zawsze uśmiechnięta, z głową pełną pomysłów i planami na życie. Rodzina i przyjaciele wspierali mnie we wszystkim co robiłam. Ja odwdzięczałam się im uśmiechem – byłam „duszą towarzystwa”. Spotkania ze przyjaciółmi, kino, prywatki, książki, wycieczki i dobra muzyka. To wszystko wypełniało mi dni w życiu codziennym. Rodzice byli ze mnie dumni.

Satysfakcję przynosiła mi nauka na kierunku Socjologia Zachowań Ludzkich Uniwersytetu Szczecińskiego. Spełniłam się także pracując w prywatnej firmie w Goleniowie. Dzięki pracy mogłam poszerzać swoje horyzonty i ciągle się rozwijać.

28 sierpnia 2008 r. straciłam wszystko! W tym dniu moje plany legły w gruzach. Niezapomniana środa zaczęła się jak każdy inny dzień tygodnia. Pobudka, śniadanie, wyjście do pracy i związane z nią emocje. Środowe popołudnie nie zapowiadało nadchodzącego dramatu.

Zaczęło się po powrocie z pracy. Na męczący ból głowy miała pomóc tabletka i kilka godzin snu. Poprawa jednak nie przyszła. Późnym wieczorem było jeszcze gorzej. Ból się nasilił, ręce zrobiły się ciężkie i pojawiły się pierwsze problemy z oddychaniem.

W nocy trafiłam na pogotowie. Tam straciłam oddech i przytomność. Po akcji reanimacyjnej lekarze przewieźli mnie na Oddział Ratunkowy szczecińskiego szpitala przy ul. Arkońskiej.

Przez dwa tygodnie przebywałam w śpiączce farmakologicznej. W tym czasie lekarze wykonali mi podstawowe badania diagnostyczne – punkcję rdzenia kręgowego, tomografię komputerową i rezonans magnetyczny.

Wyrok zapadł po przebudzeniu. Zachorowałam na „poprzeczne, pozapalne uszkodzenie rdzenia kręgowego”. Diagnoza zszokowała mnie i moją rodzinę. Jak dalej żyć? Co będzie dalej? Ja i moi bliscy nie mogliśmy uwolnić się od tych pytań.

Na walkę z porażeniem czterokończynowym i brakiem własnego oddechu zostałam pozostawiona sama sobie. Nie ma lekarstwa, które mogłoby mi pomóc. Cztery miesiące spędzone na szczecińskim Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej nauczyły mnie walki z bólem i przeciwnościami losu. Zrozumiałam, że walka, silna wola i bardzo kosztowna rehabilitacja, to jedyne szanse na powrót do zdrowia. Walce towarzyszy częsta gorączka i bardzo bolesne odsysanie wydzieliny z „drzewa oskrzelowego”. Dzięki tracheotomii zaczęłam odzyskiwać smak. Od dwóch miesięcy moim „domem” stal się OIOM goleniowskiego szpitala.

Dzięki wsparciu, ciągle pomagającej mi rodzinny przybywa mi motywacji do walki o zdrowie. Wiem, że rodzinie nie jest łatwo, bo tata od roku sam zmaga się z chorobą. Renta to jedyne co zostało mu po ciężkim udarze.

Każda godzina rehabilitacji przynosi rezultaty. Pierwsze efekty? W nieznacznym stopniu mogę poruszać już lewą dłonią. Prawa, tak jak reszta mojego ciała jest jeszcze bezwładna.

Najbardziej marzę o odzyskaniu własnego oddechu. Chciałabym, tak jak kiedyś zachłysnąć się świeżym powietrzem. Bez tego nie mam szans na pobyt w specjalistycznych klinikach rehabilitacyjnych.

Wierzę, że kiedyś znowu stanę się niezależna. Że powróci oddech i siła w nogach. Że teraźniejszość okaże się tylko złym koszmarem. Że, gdy minie zły czas znów będę mogła pomagać i dawać szczęście swoim rodzicom.

Wierzę, że moja tragedia jest tylko przejściowa i skończy się tak, jak historia biblijnego Hioba.

Myślę, że istnieją ludzie, którzy będą chcieli mi pomóc i wesprzeć finansowo. Wystarczy wpłacić pieniądze, które zostaną przeznaczone na moja rehabilitację.

Paulina Skrzyniarz